No i się nie udało.
Zwarci, spakowani i gotowi pojechaliśmy do Innego Miasta, do Miasta gdzie się Marcelek urodził, by dokonać badań rezonansem (tak , tak pamiętam, ze pisałam o tomografie, ale to piszę ja -ciotka i ciągle coś przekręcam).
I wróciliśmy.
Nie przyjęli Marcelka, gdyż poczęstował się od brata katarkiem. Katarek się rozszalał, oczywiście jak to u nas bywa- dubeltowo, więc mieliśmy mały szpital w domu. Pacjenci dzielnie sobie poradzili i powoli odzyskują energię.
Kolejny termin- luty. No nic, trzeba czekać i liczyć, że akurat katar w tym terminie nas ominie.
A tymczasem powoli powoli nastrajamy się na święta.
Będzie dużo życzeń..
Listy do Mikołaja napisane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz